Lalka - opracowanie lektury

Lalka - interpretacja tytułu

Interpretacja tytułu "Lalka" B. Prusa

Są różne odczytania znaczenia tytułu powieści Bolesława Prusa pt. "Lalka". Jedni uznają za słuszne wyjaśnienie tytułu "Lalka", które kładzie nacisk na zabawkę baronowej Krzeszowskiej i Heleny Stawskiej. Inni uważają, że na znaczenie tytułu "Lalka" ma największy wpływ Izabela Łęcka - taka pozytywistyczna lalka Barbie. To dwa najpopularniejsze wyjaśnienia tytułu powieści Bolesława Prusa. Prawda jest jednak bardziej złożona, a Aleksander Głowacki okazał się ciekawszym pisarzem. Oto fragmenty, które pozwalają odczytać tytuł powieści z różnych perspektyw i otwierają go na inne, ciekawsze interpretacje.

Lalka jako: kozak | człowiek w świecie | arystokratyczna panna | Helena Stawska | Izabela Łęcka | zabawka

lalki – marionetki Rzeckiego

lalka  - topos theatrum mundi i topos vanitas

„Niekiedy, podczas tych samotnych zajęć, w starym subiekcie budziło się dziecko. Wydobywał wtedy i ustawiał na stole wszystkie mechaniczne cacka. Był tam niedźwiedź wdrapujący się na słup, był piejący kogut, mysz, która biegała, pociąg, który toczył się po szynach, cyrkowy pajac, który cwałował na koniu, dźwigając drugiego pajaca, i kilka par, które tańczyły walca przy dźwiękach niewyraźnej muzyki. Wszystkie te figury pan Ignacy nakręcał i jednocześnie puszczał w ruch. A gdy kogut zaczął piać łopocząc sztywnymi skrzydłami, gdy tańczyły martwe pary, co chwilę potykając się i zatrzymując, gdy ołowiani pasażerowie pociągu, jadącego bez celu, zaczęli przypatrywać mu się ze zdziwieniem i gdy cały ten świat lalek, przy drgającym świetle gazu, nabrał jakiegoś fantastycznego życia, stary subiekt podparłszy się łokciami śmiał się cicho i mruczał:

- Hi! hi! hi! dokąd wy jedziecie, podróżni?... Dlaczego narażasz kark, akrobato?... Co wam po uściskach, tancerze?... Wykręcą się sprężyny i pójdziecie na powrót do szafy. Głupstwo, wszystko głupstwo!...a wam, gdybyście myśleli, mogłoby się zdawać, że to jest coś wielkiego!...

Po takich i tym podobnych monologach szybko składał zabawki i rozdrażniony chodził go pustym sklepie, a za nim jego brudny pies.

"Głupstwo handel... głupstwo polityka... głupstwo podróż do Turcji... głupstwo całe życie, którego początku nie pamiętamy, a końca nie znamy... Gdzież prawda?.. "" - ludzie są jak marionetki, które, podobnie jak Rzecki, na starość, są nieużyteczne - kalekie i nikomu niepotrzebne. Człowiek nie ma wpływu na swój los, tylko mu się wydaje, że zna cel swojego życia. Człowiek jest tu podróżnikiem (homo viator), który nie zna celu swojej podróży. Uruchomiony jest tu również topos vanitas - nic w życiu nie jest uniwersalną wartością.

do góry↑

lalki – marionetki Rzeckiego

motyw lalki - przed śmiercią Ignacego Rzeckiego

„miał bowiem zwyczaj własnoręcznie rozkładać przedmioty drobne, a osobliwie mechaniczne zabawki. Nie chciał zresztą, ażeby prosty człowiek wiedział, że on sam najlepiej bawi się sklepowymi zabawkami.

Jak zwykle, tak i tym razem wydobył wszystkie, zapełnił nimi cały kontuar i wszystkie jednocześnie nakręcił. Po raz tysiączny w życiu przysłuchiwał się melodiom grających tabakierek i patrzył, jak niedźwiedź wdrapuje się na słup, jak szklana woda obraca młyńskie koła, jak kot ugania się za myszą, jak tańczą krakowiacy, a na wyciągniętym koniu pędzi dżokej.

I przypatrując się ruchowi martwych figur po tysiączny raz w życiu powtarzał :

"Marionetki!... Wszystko marionetki!... Zdaje im się, że robią, co chcą, a robią tylko, co im każe sprężyna, taka ślepa jak one..."

Kiedy źle kierowany dżokej wywrócił się na tańczących parach, pan Ignacy posmutniał.

"Dopomóc do szczęścia jeden drugiemu nie potrafi - myślał - ale zrujnować cudze życie umieją tak dobrze, jak gdyby byli ludźmi..."

Nagle usłyszał łoskot. Spojrzał w głąb sklepu i zobaczył wydobywającą się spod kontuaru ludzką figurę.

"Złodziej?..." - przeleciało mu przez głowę.

- Bardzo przepraszam, panie Rzecki, ale... ja zaraz przyjdę odezwała się figura z oliwkową twarzą i czarnymi włosami. Pobiegła do drzwi, otworzyła je pośpiesznie i znikła.

Pan Ignacy nie mógł podnieść się z fotelu; ręce mu opadły, nogi odmówiły posłuszeństwa. Tylko serce uderzało w nim jak dzwon rozbity, a w oczach zrobiło mu się ciemno.

"Cóż, u diabła, ja się zląkłem? - szepnął. - Wszakże to jest ten... ten Izydor Gutmorgen... tutejszy subiekt... Oczywiście, coś skradł i uciekł... Ale dlaczego ja się zląkłem?..."

Tymczasem pan Izydor Gutmorgen po dłuższej nieobecności wrócił do sklepu, co jeszcze więcej zadziwiło Rzeckiego.

- Skądeś się pan tu wziął?... czego pan chcesz?... - zapytał go pan Ignacy.

Pan Gutmorgen zdawał się być mocno zakłopotany. Spuścił głowę jak winowajca i przebierając palcami po kontuarze, mówił:

- Przepraszam pana, panie Rzecki, ale pan może myśli, że ja co ukradłem?... Niech mnie pan zrewiduje...

- Ale co pan tu robisz? - zapytał Rzecki. Chciał się podnieść z fotelu, lecz nie mógł.

- Mnie pan Szlangbaum kazał zostać tu dziś na noc...

- Po co?...

- Bo, widzi pan, panie Rzecki... z panem przychodzi tu do ustawiania ten Kazimierz... Więc pan Szlangbaum kazał mnie pilnować, ażeby on czego nie wyniósł... Ale że mnie się trochę niedobrze zrobiło, więc... ja pana bardzo przepraszam...

Rzecki już powstał z siedzenia.

- Ach, wy kundle!... - zawołał w najwyższej pasji. - To wy mnie uważacie za złodzieja?... I za to, że wam darmo pracuję?..." Narrator opisuje wydarzenia bezpośrednio poprzedzające śmierć Ignacego Rzeckiego na ostatnich stronach "Lalki" Bolesława Prusa.

do góry↑

lalka – kozak w sklepie Jana Mincla

motyw lalki – interesująca tylko z daleka

Ta lalka - kozak wielokrotnie przyciągała w okresie dzieciństwa Ignacego Rzeckiego przed witrynę sklepu.

Z zewnątrz kozak wygląda lepiej niż od wewnątrz „I dopiero teraz spostrzegłem, że ów kozak widziany z wnętrza sklepu wydaje się mniej zabawnym niż od ulicy." - Ignacy Rzecki w "Pamiętniku starego subiekta" o kozaku zabawce w sklepie Jana Mincla.

lalka – zakochany człowiek, który nie ma wpływu na swój los.

„Szczególna rzecz - mówił. - Każdy ptak w górze i każdy człowiek na ziemi wyobraża sobie, że idzie tam, dokąd chce. I dopiero ktoś stojący na boku widzi, że wszystkich razem pcha naprzód jakiś fatalny prąd, mocniejszy od ich przewidywań i pragnień." - motyw lalki – człowieka, który nie ma wpływu na swój los; „Jakież to pospolite sprężyny wywołują ruch w świecie: trochę węgla ożywia okręt, trochę serca – człowieka..." - miłość to siła kierująca człowiekiem jak marionetką. Stanisław Wokulski rozmyśla na spacerze po Warszawie.

Lalka - człowiek, któremu świat odebrał możliwość wpływania na swój los

„Do kogo ja mówię?... Kto mnie wysłucha w tym mechanizmie ślepych sił, których stałem się igraszką?" Stanisław Wokulski rozmyśla w Paryżu.

do góry↑

lalka – arystokratyczna panna

motyw lalki w Zasławku

„Głupiutkie są te panny - zaczęła po chwili prezesowa. - Im się zdaje, że jak złapie która bogatego męża, a poza nim przystojnego kochanka, to już wypełni sobie życie... Głupiutkie. Ani wiedzą, że wnet sprzykrzy się stary mąż i pusty kochanek i że prędzej czy później każda zechce poznać prawdziwego człowieka. A jeżeli się taki trafi, na jej nieszczęście, co ona mu da?... Czy wdzięki, które sprzedała, czy serce zaszargane z takimi oto Starskimi?...

I pomyśleć, że prawie każda z nich musi przejść podobną szkołę, zanim pozna ludzi. Przedtem, choćby się jej trafiał najszlachetniejszy, nie oceni go. Wybierze starego bogacza albo śmiałego hultaja, w ich towarzystwie zmarnuje życie, a dopiero kiedyś chce się odrodzić... Zwykle za późno i na próżno!...

Co mnie jednak dziwi najmocniej - prawiła - to okoliczność, że na podobnych lalkach nie poznają się mężczyźni. Dla żadnej kobiety, począwszy od Wąsowskiej, kończąc na mojej pokojówce, nie jest to sekret, że w Ewelinie nie zbudził się jeszcze ani rozum, ani serce; wszystko w niej śpi... A tymczasem baron widzi w niej bóstwo i durzy się, biedak, że ona go kocha!" Słowa prezesowej Zasławskiej, które słyszy Stanisław Wokulski w Zasławku.

„Czy ja mu raz dawałam do zrozumienia, że Ewelina dziś jest tylko zepsute dziecko i lalka? Może kiedyś coś z niej wyrośnie, ale w tej chwili!... akurat Starski dla niej dobry." Słowa prezesowej Zasławskiej, które słyszy Stanisław Wokulski w Zasławku.

do góry↑

Helena Stawska jako lalka, którą dyryguje jej matka oraz Ignacy Rzecki

motyw lalki

„- Cóż - rzekłem po chwili, zabierając się do wyjścia - cóż, czy przypuściłby kto, że taka drobna rzecz jak lalka może przyczynić się do uszczęśliwienia dwojga ludzi?

- Jak to lalka?

- No, jakże?... Gdyby pani Stawka nie kupiła u nas lalki, nie byłoby procesu, Stach nie wzruszyłby się losem pani Heleny, pani Helena nie pokochałaby go, a więc i nie pobraliby się... Bo, ściśle rzeczy biorąc, jeżeli w Stachu zbudziło się jakieś gorętsze uczucie dla pani Stawskiej, to dopiero od owego procesu.

- Zbudziło się, powiadasz pan?...

- Bah! Czy to pani nie widziała, jak wczoraj szeptali na tej kanapie?... Wokulski dawno już nie był tak ożywiony, nawet wzruszony jak wczoraj...

- Bóg cię zesłał, kochany panie Rzecki! - zawołała staruszka i na pożegnanie pocałowała mnie w głowę.

Dziś kontent jestem z siebie i choćbym nie chciał, muszę przyznać, że mam metternichowską głowę. Jak to ja wpadłem na myśl zakochania Stacha w pani Helenie, jak ja to wszystko ułożyłem, ażeby im nie przeszkadzano!...

Bo dziś nie mam już najmniejszej wątpliwości, że i pani Stawska, i Wokulski wpadli w zastawioną na nich pułapkę. Ona w ciągu paru tygodni zmizerniała (ale jeszcze lepiej wyładniała, bestyjka!), a on formalnie traci głowę. Jeżeli tylko nie jest wieczorem u Łęckich, co zresztą trafia się nieczęsto, bo panna wciąż baluje, to zaraz chłopak sprowadza się do pani Stawskiej i siedzi tam choćby do północy. A jak się wtedy ożywia, jak jej opowiada historie o Syberii, o Moskwie, o Paryżu!..." Ignacy Rzecki w "Pamiętniku starego subiekta".

do góry↑

lalka – Izabela Łęcka jak marionetka słucha innych i nie ma własnego zdania

„Gdyby doniesiono pannie Izabeli, że umarł Wokulski z powodu Molinariego, wielki skrzypek nie straciłby nic w jej oczach. Ale wiadomość, że zrobił złe wrażenie, dotknęła ją w niemiły sposób. Pożegnała artystę chłodno, prawie wyniośle." Narrator opisuje pożegnanie zauroczonej Molinarim Łęckiej, gdy dowiedziała się od hrabiny, że zrobił w towarzystwie niekorzystne wrażenie. Jak marionetka jest sterowana przez innych – tu przez arystokrację. Izabela zmienia swoje zdanie o Molinarim, dostosowując do stanowiska swojej grupy społecznej.

lalka - zabawka

motyw lalki - dosłownie

Tak naprawdę nie ma jednej lalki, bo są dwie: ta którą, stłukła służąca baronowej Krzeszowskiej i druga - kupiona przez Helenę Stawską dla Heluni w sklepie Stanisława Wokulskiego.

lalka baronowej Krzeszowskiej

„Helunia bawi się tam doskonale, bo choć jej niczego dotykać nie wolno, ale za to jak ona się przypatruje zabawkom po nieboszczce...

- To takie piękne zabawki? - spytałem robiąc sobie pewien plan w duchu.

- Prześliczne! - mówiła z ożywieniem pani Stawska. - Szczególniej jest tam jedna ogromna lalka, która ma ciemne włosy, a kiedy nacisnąć ją... tu, pod gorsem - dodała zarumieniona.

- Czy nie w brzuszek?... za pozwoleniem pani - spytałem.

- Tak - rzekła prędko. - Wtedy lalka rusza oczyma i woła mama!... Ach, jaka ona zabawna, sama bym ją chciała mieć. Nazywa się Mimi. Kiedy Helunia zobaczyła ją pierwszy raz, złożyła ręce i stanęła jak posąg. A kiedy pani Krzeszowska dotknęła jej i lalka zaczęła mówić,

Helunia zawołała :

"Ach, mamo, jaka ona piękna, jaka ona mądra!... czy ja ją mogę pocałować w buzię?..."

I pocałowała ją w koniec lakierowanego bucika.

Od tej pory mówi przez sen o tej lalce; ledwie obudzi się, chce iść do pani baronowej, a kiedy tam jest, gotowa przez cały czas wpatrywać się w lalkę złożywszy ręce jak do pacierza.

Doprawdy - zakończyła pani Stawka półgłosem (Helunia bawiła się w drugim pokoju) - byłabym bardzo szczęśliwa, gdybym mogła kupić jej taką lalkę...

Z pewnością musi to być bardzo droga zabawka - wtrąciła pani Misiewiczowa

- Co tam droga, moja mamo. Kto wie, czy kiedykolwiek będę mogła sprawić jej tyle szczęścia, ile dziś jedną lalką - odpowiedziała pani Stawska.

- Zdaje mi się - rzekłem - że u nas znajdzie się taka właśnie lalka. I gdyby pani raczyła wstąpić do sklepu...

Nie śmiałem zrobić prezentu pojmując, że matce przyjemniej będzie, jeżeli sama przyczyni się do radości dziecka.

Helunia, choć rozmawialiśmy zniżonym głosem, usłyszała widać, że mówimy o lalce, i wybiegła z drugiego pokoju z błyszczącymi oczyma. Ażeby zwrócić jej uwagę na inny przedmiot, spytałem:

- Cóż, podoba ci się, Heluniu, pani baronowa?

- Tak sobie - odpowiedziało dziecko opierając się na moim kolanie i patrząc na matkę. (Mój Boże, dlaczego ja nie jestem jej ojcem?)

- A rozmawia z tobą?

- Niewiele. Raz tylko wypytywała się, czy mnie bardzo pieści pan Wokulski." Ignacy Rzecki w "Pamiętniku starego subiekta". Ten fragment pokazuje pierwsze spotkanie Heluni (córki Heleny Stawskiej) z lalką.

Lalka Heleny Stawskiej

„W drugiej połowie grudnia patrzę - otwierają się drzwi i wchodzi pani Stawska. Śliczna jak nigdy (ona jest zawsze śliczna, i wtedy kiedy jest wesoła, i kiedy ma minę zakłopotaną). Patrzy na mnie swymi czarującymi oczyma i mówi cichym głosem:

- Czy zechce mi pan pokazać tę lalkę?

Lalka (a nawet trzy podobne) od dawna była przygotowana, ale tak się zmieszałem, że przez parę minut nie mogłem jej znaleźć. Śmieszny jest Klejn ze swoimi minami; on gotów myśleć, że ja kocham się w pani Stawskiej.

W końcu wydobywam pudło - są trzy duże lalki: brunetka, blondynka i szatynka. Każda ma prawdziwe włosy, każda, naciśnięta w brzuszek, przewraca oczyma i wydaje głos, który dla pani Stawskiej brzmi jak "mama", dla Klejna jak "tata", a dla mnie jak "u-hu"...

- Prześliczna! - mówi Stawka - ale naprawdę musi być bardzo droga...

- Proszę pani - odpowiadam - jest to towar, którego się pozbywamy , więc możemy go odstąpić bardzo tanio. Zaraz pójdę po pryncypała...

Stach pracował za szafami, lecz gdy mu powiedziałem, że jest pani Stawka i po co przyszła, rzucił rachunki i wbiegł do sklepu w doskonałym humorze. Spostrzegłem nawet, że przypatruje się pani Stawskiej tak życzliwie, jakby na nim robiła silne wrażenie. No, przynajmniej teraz!... chwała Bogu.

Targ w targ, wytłomaczyliśmy pani Helenie, że lalkę, jako towar wybrakowany i nie znajdujący nabywców, możemy oddać za trzy ruble: blondynkę albo brunetkę.

- Wezmę tę - odpowiedziała biorąc szatynkę - ponieważ jest zupełnie taka jak baronowej. Helcia będzie zachwycona.

Kiedy przyszło do płacenia, panią Stawską znowu napadły skrupuły; zdawało jej się, że taka lalka musi być warta z piętnaście rubli, i dopiero połączonym usiłowaniom moim, Wokulskiego i Klejna udało się ją przekonać, że biorąc trzy ruble jeszcze mamy zarobek." Ignacy Rzecki w "Pamiętniku starego subiekta". Ten fragment pokazuje zakup lalki dla Heluni przez Helenę Stawską w sklepie Stanisława Wokulskiego.

do góry↑

Serwis rozdaje przeglądarkom bezpieczne ciasteczka.