Opowiadanie

Opowiadanie. Przebudzenie

"PRZEBUDZENIE. Opowiadanie"

Tekst opowiadania

Deszczowy dzień, szyby pokryte kroplami deszczu, które kolejno spływają po szkle. Na zewnątrz mokną liście drzew i kwiaty. Wśród tych wszystkich kropel, w samym sercu Bytomia można było dostrzec samotną dziewczynkę siedzącą na ławce.  Ania, bo właśnie tak jej było na imię uwielbiała spędzać czas sama, podziwiać piękno miasta, niezależnie od pogody, jaka w nim panowała.

 

Ania? Wesoła dziewczyna, zawsze miła, lecz spokojna- tak opisywali ją przyjaciele, którzy rzadko spędzali z nią czas, ale, co dziwne wcale jej to nie przeszkadzało.

Tak naprawdę Ania była niesamowicie skrytą osobą, rzadko ufała ludziom, nie mówiła o problemach, jakby w ogóle ich nie było. Wymagała od ludzi wyłącznie szczerości, lecz od siebie wszystkiego. Nienawidziła porażek i święcie wierzyła, że kiedyś znajdzie coś i kogoś, co będzie uszczęśliwiało ją przez resztę życia.

Pewnego dnia dziewczynka udała się do szkoły. W tym roku miała mieć maturę, więc bardzo przykładała się do nauki. Kolejne oceny niestety sprawiały rozczarowanie. Na szczęście dzień w szkole szybko minął, lecz Ania już wtedy była zmartwiona i zamyślona. Wracając do domu zastała matkę, która z troską zapytała córkę:

Jesteś głodna skarbie? Zrobić Ci coś do jedzenia?

Nie mamo, nie jestem głodna. Pójdę się położyć. –Odparła i poszła do swojego pokoju.

Gdy położyła się na łóżko w końcu pojęła. Brakuje jej kogoś, kto uszczęśliwi jej serce, przytuli, będzie pomagał i kochał ją tak jak ona chciałaby kochać siebie i innych. Dlaczego jednak miałby to robić ktoś inny skoro sama siebie nie kochała?

Jednak każdy zasługuje, choć na nadzieję i to ją będę nosiła w sercu dopóki, dopóty nie zastąpi jej ktoś, kto zasługuje na zastąpienie tak ważnej wartości. –To mówiąc powoli zasnęła.

Kolejny dzień nie skończył się lepiej od poprzedniego. Ania pragnęła zmiany na lepsze to było pewne. 
W pewnej chwili, gdy zamyślona przechodziła przez pasy poczuła ból. Chwilę ta rozmyła się w jej pamięci. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu poszła jak zwykle podumać w swoje ulubione miejsce –bytomski rynek. Gdy siedziała tak na ławce spoglądając na ludzi czuła się szczęśliwa. W końcu zaczęła zauważać piękno, ludzi, pragnęła ich towarzystwa, robiła rzeczy, o których nie śniła. Z radością wymalowaną na twarzy wpatrywała się coraz bardziej. Niepostrzeżenie zauważyła chłopca o cudownych kasztanowych włosach, niebieskich oczach i pięknym uśmiechu. Ania była bardzo nieśmiała, lecz w głębi serca bała się, bała się, że może go już nigdy nie spotkać. Serce zrobiło swoje, podeszła. Z lekkim zawahaniem szarpnęła go za koszulkę i powiedziała:

Cześć, skądś Cię znam, przypominasz mi kogoś...

Chłopak spojrzał na nią, a po chwili bez zastanowienia objął ją, pocałował i rzekł:

- Kocham Cię! Proszę obudź się!

Dziewczyna zaniemówiła, nie wiedziała, co tak naprawdę się stało. Z zaczerwienieniem na twarzy uśmiechnęła się jednak tak szeroko i tak szczerze jak nigdy wcześniej. Tego właśnie pragnęła. Obejrzała się w bok, zobaczyła błysk, za którym, coś kazało jej podążać. Nagle poczuła niesamowity ból. Zrozumiała, co właśnie miało miejsce.
Gdy otworzyła oczy rozejrzała się, wszędzie dostrzegając biel, a obok siebie chłopaka, który chwilę wcześniej całował ją i obejmował. Trzymał ją za rękę z całych sił jednocześnie szlochając.

Kochanie?… – Zaszeptała. Chłopiec powoli uniósł głowę i nie mogąc uwierzyć własnym oczom zaczął wycierać je z łez krzycząc:

- Aniu! Ty nie śpisz, jesteś znów ze mną, dzięki Bogu!- Radość było widać w każdym kąciku jego twarzy.

-Boli, zimno mi, ale wiesz śniłeś mi się… – Znów cichutko zaszeptała.

Tak? To cudowne Aniu, na razie jednak odpoczywaj, a wszystko opowiesz mi później. – Mówiąc to skierował się w stronie najbliżej stojącego lekarza.

Pobiegł ze łzami w oczach. Gdy przez tą jedną chwilę zostawił ją samą ona znów poczuła ból, który oplatał jej serce. Nie mogła już krzyczeć była wyczerpana. Walczyła o życie od półtorej roku będąc w śpiączce. Już wszystko pamięta, pamiętała o wypadku i cudownym mężczyźnie, który odmienił jej życie, w końcu zaznała szczęścia. Chwilę potem poczuła, że zaczyna jej brakować oddechu, a gdy ostatnia łza spłynęła jej po policzku było już za późno. Wtem do sali wbiegł owy chłopak- Adam, chłopak Ani sprzed wypadku. Gdy skupił się na chwilkę usłyszał tylko jeden nieustający pisk. Krzyki i płacz, tylko to mu pozostało, ale obiecał sobie, że nie przy niej. Podszedł starając się jednocześnie uspokoić biorąc wdech za wdechem, chwycił ją za rękę i pocałował szepcząc: - Kocham Cię i będę Cię kochał do końca mojego życia! Żegnaj najukochańsza!

Właśnie wtedy lekko się odsuwając dostrzegł uśmiech na jej twarzy, tak szeroki i szczery jak nigdy wcześniej….

Serwis rozdaje przeglądarkom bezpieczne ciasteczka.