Strona 1 z 3
Mieczysław Zbijewski
Tytuń
Chociaż tytuń jest dość drogi
Jednak go chętnie kupuje
Że za móy grosz zarobiony
Dym wychodzi z mojey gęby
I Kopciuszek napełniony
Przerywa Wenery stęby.
Gniewem uzbrojone kości
ułagodzą swoje fale,
Kiedy tytuń dam dla gości
I faykę z nimi zapale.
Chociaż grają dość wesoło
I po basach czucha smyk,
Ja się obrocę raz w koło
I z fajeczki: pyk, pyk, pyk.
Gdy mię trapi ucisk srogi
Jednym pykiem go zatruje.
Nic mię tak nie kontentuje:
Ani kwiaty, ani bale;
Jak gdy faykę naładuje
I z uwagą sobie pale
Dopaląc, odléwam parę
Tę, którą mi dym naskłada:
A za tę szczèrą ofiarę
Coś mi na myśl zaraz wpada.
Że dym z gęby wypuszczony
Jest podobien życiu memu
A ten w wodę obrócony
Wskazuje ziemię każdemu.1
1835 r. "Zbiór pamiątkowy"