Felieton

Felieton: Może ja jestem od nich...

Może ja jestem od nich głębszy – choć milczę? - felieton

Każdy dzień jest niczym zwykły deszcz. Po czasie mija, lecz pamiętam o nim przez jakiś moment. Już przyzwyczaiłem się do tej monotonności. Sen, szkoła, relaks. Codziennie przenikam przez stek bzdur, które napełniają mnie niczym paliwo bak samochodu na stacji benzynowej.

Jestem jak kukiełka. Tylko że często odgrywam także rolę sznurków. Zmuszany jestem do dążenia po trupach. Moja osobowość mi na to nie pozwala. Walczę z tym, lecz tracę czasami kontrolę. Wykorzystując ludzi, zdobywam, czego pragnę, ale później to się na mnie odbija. Karma. Jednak jak to robię? Przecież jestem cichy, nie odzywam się niepotrzebnie, komunikuję się tylko, gdy coś jest ważne. Mimo tego jestem lubiany. Nie mam jakiś najlepszych kontaktów z wieloma ludźmi. Jednak po rozmowie z nimi jestem towarzyski i posiadam wszystkie zalety człowieka. Tylko jak człowiek może mieć zalety. Przecież tyle złego się o nim słyszy. Rabunki, gwałty, zamieszki, wojny, oszustwa itd. Przecież 90% wiadomości pokazuje zło, a rozwiązać problemów społecznych nikt nie potrafi. Prawa strona chce pomagać, ale nie jest w stanie, bo nie zgadza się lewa. Pośredni uspokajają i liczą na cud. Na koniec historii, zwycięzców się wynagradza a przeciwników karze.

Co ja mogę na to poradzić ? Będę milczał jak zawsze. Wrócę do monotonności. Usiądę i dalej będę przemieniał się w dorodnego ziemniaka nasyconego bredniami. Jednak nie jestem sam. Jest nas całe pole. Siedzimy i dojrzewamy. Skończymy jako fast food. Jednemu na x ziemniaków przytrafia się szczęście. Zostaje dotknięty ręką bożą. Staje się ozdobą na półce. Każdy go podziwia, obserwuje i czeka, żeby znowu go zobaczyć. Krótko mówiąc, staje się gwiazdą. Zaczyna tworzyć osobę, która ze zwykłego szaraka staje się kimś ważnym. Jego przeszłość jest fascynująca niczym książka Stephena Kinga, twórczość genialna a stosy fanów nie spuszczają z niego oka. Jest niczym król. Jednak mała grupka szlachetnych rycerzy próbuje zniszczyć jego życie, pisząc liczne księgi. Nie udaje się, bo jego zawzięci żołnierze bronią swojego władcy. Nie dopuszczają do siebie myśli kreowanych przez zazdrosnych przeciwników. To jest ich drugi Bóg.

Co ja mogę na to poradzić? Będę milczał jak zawsze. Wrócę do swojej monotonności. Usiądę na drzewie i zacznę spoglądać na to wszystko z góry. Zobaczę, jak szaraki szybko sennie snują się do swoich miejsc pracy. Próbują być niespóźnieni i punktualni, żeby pokazać, że są czymś więcej. Starają się przypisać sobie jakiś kolor. Wybór jest duży. Całe życie muszą coś preferować. Na zakupach, w pracy, w domu. Nie zawsze ich wybór jest prawidłowy. Znam takiego jednego. Jego historia jest krótka. Ledwo się zaczęła, a on zniknął.

Co ja mogę na to poradzić? Będę milczał jak zawsze? Nie, postanowiłem coś zmienić. Przeciwstawię się tym, którzy próbują mnie zdeformować. Porzucam postawę pustelnika. Odrzucam telewizję. Odrzucam prasę. Staram się czerpać wiedzę tylko ze sprawdzonych źródeł, które najbliższe są prawdzie. Uczyniłem przyjaźń najważniejszą wartością w moim życiu. Wolę być dobry dla każdego, niż później żałować straconych przyjaciół. Staram się pomagać, jak mogę. Robię małe gesty jak pomoc w nauce, oddawanie krwi czy pocieszanie. Staram się uczynić wszystko, by zerwać się ze sznurków. Może mi się uda i wyruszę na inny spektakl.

Kapciak Jacek

Serwis rozdaje przeglądarkom bezpieczne ciasteczka.