Artykuły naukowe z filologii polskiej

Praca zaliczeniowa z historii języka polskiego.

Historia języka polskiego

Artykuł został poświęcony wierszowi: Tytuń Mieczysława Zbijewskiego

Utwór pochodzi ze „Zbiorku pamiątkowego" Mieczysława Zbijewskiego. Szlachcic ani pisarzem, ani poetą wysokich lotów nie był. Datę jego powstania szacuje się na rok 1835. Pomimo oświeceniowej proweniencji wiersz czy też raczej rymowanka wykazuje wiele cech, które powinny zainteresować historyka literatury. Przedstawione one zostaną i opatrzone naukowym komentarzem w porządku, w którym pojawiają się w trakcie lektury utworu.

Zgodnie z tym, pierwszym leksemem, który przykuwa uwagę czytelnika jest wyraz „tytuń", spotykany również w takich postaciach jak: tutuń, tiutuń w ówczesnej epoce. Współczesny Polak nie powinien mieć większych trudności z odnalezieniem współczesnego odpowiednika tego samego desygnatu - tytoniu. Aby mieć jednak niezbitą pewność należy sięgnąć do któregoś ze „Słowników języka polskiego" w tym przypadku do słownika autorstwa Bogusława Samuela Lindego - leksykografa, który oddał polszczyźnie nieocenione zasługi. Można w nim przeczytać, że wyraz jest zapożyczeniem z tureckiego, o czym świadczy skrót Turc. „Turc. tűtűń [...] Tytuń powszechnie do tabaki i kurzenia w lulkach zażywany."1

Następny, znacznie mniej ciekawy dla historyka języka polskiego wyraz stanowi słowo „kupuje" umieszczony w absolutnym wygłosie. Zauważalny jest tutaj wygłosowy mechanizm odnosowienia spotykany nawet dziś w potocznej odmianie języka (zwłaszcza na południu Polski). Stąd można wysnuć tezę o południowopolskim pochodzeniu autora, a śmielej o jego małopolskich korzeniach. Zenon Klemensiewicz potwierdza ten sąd: „W Małopolsce widoczna jest tendencja raczej do odnosowienia w każdej pozycji."2 Sytuacja taka ma miejsce, tzn. jest już dostrzegalna od II poł XVI w.

Inne przykłady historycznej wartości tego utworku stanowią dwa wyrazy, które odnaleźć można w drugiej strofie: „moy" i „mojey". Są to przykłady zabytku ortograficznego. Klemensiewicz wyraźnie zaznacza, że „samodzielne i w wielu szczegółach odrębne stanowisko w sprawach ortografii zajął G. Knapski [...] zasadniczo i starannie odróżnia i od y; j oznacza literą i przed samogłoską, literą y przed spółgłoską i na końcu wyrazu"3 i, że jeszcze bardziej jednoznaczne stanowisko zajął Antoni Feliński w 1816 r. Trzeba więc mieć świadomość, że praktycznie do 1930 r. istniała duża chwiejność grafii w polszczyźnie.

Kolejnym przykładem zabytku jest leksem „gęba". Dziś mający znaczenie raczej pejoratywne i zaliczany to potoczyzmów. Wówczas jednak nie miał takiego nacechowania, czego dowodzi „naukowa" definicja ze „Słownika ..." Lindego : „blista czyli gęba niekiedy znaczy tylko szparę w poprzek idącą między nosem i podbródkiem."4

Z kolei dowodem na zapożyczenie tatarskie (na co wskazuje skrót „tatar.") jest zdrobnienie „kopciuszek", powstałe wskutek zastosowania takiego samego sufiksu jaki dziś jest stosowany wyrazu „kauczuk". Współczesny czytelnik może jedynie odgadnąć znaczenie wyrazu opierając się na kontekście lub własnej intuicji, gdyż leksem ten wyszedł już z użycia. Linde podaje takie jego znaczenie: „tatar. torba worek na tytuń."5

Wielce frapującym i wbrew pozorom trudnym do odnalezienia okazał się inny leksem, w utworze spotykanym pod postacią: „wenery". Trudny ponieważ odnaleźć go można w zasobach bardzo niewielu słowników. Dziś już jest spotykany wyłącznie w jego drugim, (według Lindego) znaczeniu: „wenus"„1. bogini miłości, małżonka Wulkana, 2. miłość cielesna."6 Trudno jest tu rozstrzygnąć, o które znaczenie chodzi, gdyż nie można jednoznacznie określić znaczenia następnego czasownika: „stęby". Żaden z dostępnych autorowi tej pracy słowników nie podaje znaczenia tego leksemu, które komponowałoby się z kontekstem. Można odnaleźć następujące ślady, tropy w słownikach, które uwzględniają chociażby ten sam rdzeń lub wyrazy podobne brzmieniowo w swoich zasobach, a trzeba przyznać, że jest ich bardzo niewiele. Zgodnie z tym w tzw. słowniku warszawskim natknąć się można na taką definicję wyrazu „stępa", występującego również w innych postaciach: „stęba, stymba": „1. koryto tłuczki, w którym rozkruszają co, 2. a)przyrząd do tłuczenia jęczmienia na pęcak i prasa na jagły, b) grube koryto drewniane w foluszu, w którym parzą i ubijają sukno, c) tłuczek do soli, służący zarazem do jej przechowywania, d) rodzaj samotrzasku na niedźwiedzie."7 Żadne jednak z przywołanych znaczeń nie ma odniesienia do kontekstu utworu i nie komponuje się z pozostałymi treściami tekstu. Z kolei „Encyklopedyczny słownik wyrazów obcych" podaje leksem „stebnować", będący zapożyczeniem niemieckim i jednocześnie komponującym się w dobrym stopniu z resztą utworu: „n. (steppen) pikować, przeszywać."8 Nie poprzestając na tym można odnaleźć jeszcze w „Słowniku staropolskim" inny leksem: „stępa", opatrzony przez autorów pytajnikiem: (?) i następującą definicja nie popartą przykładami użycia: „znieważenie, zniewaga, pogarda ~bohemizm?"9 Jak łatwo dostrzec można te dwa wyrazy zinterpretować na dwa różne sposoby. Bądź jako przeszywające dokuczliwości bogini miłości, bądź jako znieważająca osobę autora niezdolność do miłości cielesnej.

Zupełnie mniej problematycznym zabytkiem jest frazeologizm: „dam dla gości", dziś już nie spotykany w takiej postaci, która byłaby traktowana jako błąd. Współczesny jego odpowiednik wygląda następująco: „dam gościom" lub „to jest dla gości."

Następny leksem: „fajka", choć nadal w tej samej postaci znana („Cybuch z lulką do palenia tytoniu"10), może zostać potraktowana jako zabytek, gdyż wówczas wyraz ten odczuwany był jak zapożyczenie, konkretnie jak podaje Linde za bohemizm.

Identyczna sytuacja ma miejsce w przypadku następnego wyrazu: „bas", którego włoska proweniencja dziś jest praktycznie nie wyczuwalna. Tymczasem Linde podaje taką definicję: „od ital. basso, Najgrubszy z owych tonów, na które głosy dzielą"11.

Przykładem wyrazu, który zmienił znaczenie jest z kolei: „smyk". Żadne z trzech znaczeń podanych przez Lindego: „1. rzezimieszek, porywacz, 2. letki niestały człowieczek, pędziwiatr, niestatek, 3. zgrubiale smyczek"12 nie przetrwało próby czasu. W utworze zaś wykorzystane jest ostatnie.

Następny leksem, na który zwróciłby uwagę historyk języka polskiego to „obrocę", stanowiący zabytek grafii. Problem oznaczania samogłosek jasnych i pochylonych był w czasie powstania utworu jeszcze aktualny. „W ciągu doby średniopolskiej rozwijał się od jej początków z coraz większym nasileniem proces przeobrażania się brzemienia pośredniego między o i u na wysokie, tylne u, co w ostatecznym rezultacie doprowadziło do zaniku odrębnego fonemu ǒ wskutek jego utożsamienia się z fonemem u i do uproszczenia systemu wokalicznego przez usunięcie także tej samogłoski pochylonej. [...] Że jeszcze w w. XVII było żywe poczycie odrębności ǒ, świadczyłaby uwaga Knapskiego o wymowie w rodzaju boug, rogu, wozu. I teraz rymy przybliżone dowodzą pochylania się ǒ ku u lub otwierania ku o."13

Kolejny wyraz: „pyk" to bardzo prosta i obrazowa onomatopeja występująca w funkcji rzeczownika, stanowiąca zabieg mieszczący się w ramach poetyckiego kreacjonizmu i swobody.

Zupełnie inaczej sprawa ma się z następnym wyrazem: „ucisk", którego znaczenie („stosowanie przymusu, narzucanie przykrych obowiązków, ciężarów itp. uciemiężenie, utrapienie, cierpienie, udręka..."14) jeszcze zrozumiałe jest dla współczesnych, choć obserwuje się proces powolnego wychodzenia tego leksemu z użycia.

Identyczna sytuacja zachodzi w przypadku wyrazu „srogi", który jeszcze jest zrozumiały, ale jednocześnie odchodzi w zapomnienie.

Tymczasem czasownik: „zatruje" występujący w niedalekim sąsiedztwie jest przykładem tego samego zjawiska, co przytoczony już wyżej wyraz: „kupuje", polegającego na odkrywaniu mimowolnie przez autora swego pochodzenia. „W Małopolsce widoczna jest tendencja raczej do odnosowienia w każdej pozycji."15

Inny leksem, którym z pewnością zainteresowałby się historyk języka polskiego jest wyraz „kontentować", który nie ma adnotacji o francuskim zapożyczeniu (wbrew zapewnieniom E. Sławkowej). Dziś wyraźnie odczuwany jako archaizm, choć tak samo rozumiany. Linde podaje taką jego definicję: „zadosyć czyniąc rozweselać."16

Zupełnie niekłopotliwym dla historyka języka polskiego jest następny w kolejności rzeczownik: „bal". Jego znaczenia przetrwały nieomal w nienaruszonej formie do dziś. Należy jednak zwrócić uwagę, że niewiele słowników podaje wszystkie znaczenia. Dowodem na to niech będzie definicja zaczerpnięta ze „Słownika staropolskiego": „zwój płótna"17 oraz z tzw. słownika warszawskiego „1. zabawa taneczna, wieczór, biesiada z tańcami, 2. uciecha, poczęstunek, stypa."18

Z kolei wyraz: „naładuje", umieszczony w wygłosie absolutnym jest następnym przykładem zdradzania przez autora swojego pochodzenia i konsekwencją niestaranności warsztatu twórczego. Należy go postawić obok takich form jak: „kupuje" i „zatruje", które wyżej zostały omówione. „W Małopolsce widoczna jest tendencja raczej do odnosowienia w każdej pozycji."19 Identyczna sytuacja zachodzi także w przypadku wyrazu „pale".

Inny problem historycznojęzykowy wiąże się natomiast z wyrazem: „odléwam". „Różne fakty upoważniają do przypuszczenia, że fonologiczna i artykulacyjno-fonetyczna odrębność ė ściera się stopniowo w ciągu doby średniopolskiej. Sposób ówczesnego pisania e i é oświetla częściowo ten proces, ale do wniosków na tej podstawie wysnutych należy odnosić się z wielką ostrożnością, ponieważ graficzne rozróżnienie e i é nie jest ani trwałe, ani konsekwentne. Trzeba tez zauważyć, że w rękopisach XVI w., a chyba i w późniejszych, prawie nigdy nie oznaczano pochyleń."20 Trzeba jednak jeszcze dodać, że problem rozróżniania samogłosek pochylonych był długo aktualny w historii polskiej ortografii.

Podobna kwestia jest związana z wyrazem „ktorą" tyle, że dotyczy ona rozróżniania o jasnego pochylonego. „ W ciągu doby średniopolskiej rozwijał się od jej początków z coraz większym nasileniem proces przeobrażania się brzemienia pośredniego między o i u na wysokie, tylne u, co w ostatecznym rezultacie doprowadziło do zaniku odrębnego fonemu ǒ wskutek jego utożsamienia się z fonemem u i do uproszczenia systemu wokalicznego przez usunięcie także tej samogłoski pochylonej. [...] Że jeszcze w w. XVII było żywe poczucie odrębności ǒ, świadczyłaby uwaga Knapskiego o wymowie w rodzaju bogu, rogu, wozu. I teraz rymy przybliżone dowodzą pochylania się ǒ ku u lub otwierania ku o."21

Następny wyraz pozostaje w kręgu tej samej problematyki historycznojęzykowej: „szczèrą". „Różne fakty upoważniają do przypuszczenia, że fonologiczna i artykulacyjno-fonetyczna odrębność ė ściera się stopniowo w ciągu doby średniopolskiej. Sposób ówczesnego pisania e i é oświetla częściowo ten proces, ale do wniosków na tej podstawie wysnutych należy odnosić się z wielką ostrożnością, ponieważ graficzne rozróżnienie e i é nie jest ani trwałe, ani konsekwentne. Trzeba tez zauważyć, że w rękopisach XVI w., a chyba i w późniejszych, prawie nigdy nie oznaczano pochyleń."22

Ostatnim już leksemem, który zainteresowałby historyka języka polskiego w trakcie lektury tego wiersza jest wyraz: „podobien", dziś występujący jedynie w modlitwach i pieśniach kościelnych bogatych w takie zabytki. „Słownik staropolski" podaje takie synonimy takie wyrazu w definicji: „n. sg. m. od Podobny, Podowny."23 Tak więc forma użyta w wierszu jest wyraźnie archaiczna dla współczesnego użytkownika języka polskiego.

W podsumowaniu trzeba podkreślić, że utwór ten ma znacznie większą wartość dla historyka języka polskiego aniżeli dla historyka literatury polskiej. Przyczyną tego stanu rzeczy jest słaba, fatalna forma artystyczna przy jednoczesnej obecności dużej liczbie zabytków językowych.

Przypisy:

1 Linde M. B. S. (1854), Słownik języka polskiego, T. V, Lwów: Zakład im. Ossolińskich.

2 Klemensiewicz Z. (1965), Historia języka polskiego. Część II: Doba średniopolska (od początków XVI wieku do ósmego dziesięciolecia XVIII wieku), Warszawa: PWN, s. 93.

3 Tamże s. 178.

4 Linde M. B. S. (1854), Słownik języka polskiego, T. II, Lwów: Zakład im. Ossolińskich, s. 35.

5 Tamże, s. 307.

6 Linde M. B. S. (1860), Słownik języka polskiego, T. VI, Lwów: Zakład im. Ossolińskich, s. 254.

7 J. Karłowicz, A. Kryński, W. Niedźwiedzki (1915), Słownik języka polskiego, T. VI, Warszawa: drukarnia „Gazety Handlowej", s. 420.

8 Trzaski, Everta i Michalskiego Encyklopedyczny słownik wyrazów obcych, red S. Lam, Warszawa: Wydawnictwo Trzaski, Everta i Michalskiego, k. 2024.

9 Słownik staropolski, T. VIII, (1977), red. S. Urbańczyk, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk, s.442.

10 Linde M. B. S. (1854), Słownik języka polskiego, T. I, Lwów: Zakład im. Ossolińskich, s. 637.

11 Tamże, s. 62.

12 Linde M. B. S. (1854), Słownik języka polskiego, T. V, Lwów: Zakład im. Ossolińskich, s. 256.

13 Klemensiewicz Z. (1965), Historia języka polskiego. Część II: Doba średniopolska (od początków XVI wieku do ósmego dziesięciolecia XVIII wieku), Warszawa: PWN, s. 90.

14 Słownik staropolski, T. IX, (1977), red. S. Urbańczyk, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk, s. 293.

15 Klemensiewicz Z. (1965), Historia języka polskiego. Część II: Doba średniopolska (od początków XVI wieku do ósmego dziesięciolecia XVIII wieku), Warszawa: PWN, s. 93.

16 Linde M. B. S. (1854), Słownik języka polskiego, T. II, Lwów: Zakład im. Ossolińskich, s. 434.

17 Słownik staropolski, T. I, (1977), red. S. Urbańczyk, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk, s. 58.

18 J. Karłowicz, A. Kryński, W. Niedźwiedzki (1900), Słownik języka polskiego, T. I, E.Lubawski i S-ka, s. 86.

19 Klemensiewicz Z. (1965), Historia języka polskiego. Część II: Doba średniopolska (od początków XVI wieku do ósmego dziesięciolecia XVIII wieku), Warszawa: PWN, s. 93.

20 Tamże, s. 87.

21 Tamże, s. 90.

22 Tamże, s. 87.

23 Słownik staropolski, T. VI, (1977), red. S. Urbańczyk, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk, s.265.

Serwis rozdaje przeglądarkom bezpieczne ciasteczka.