G. Flaubert: Pani Bovary - opracowanie lektury

Pani Bovary - bohaterowie, narracja

Gustav Flaubert: Pani Bovary - opracowanie

Jest to tekst o dość luźnej kompozycji, napisany przeze mnie tuż po przeczytaniu książki "Pani Bovary", a o którym zapomniałem i na długi czas trafił do "szuflady".

 

Pani Bovary - bohaterowie

Karol Bovary

jest postacią tragiczną; nie można mu nic zarzucić, choć jednocześnie jest głównym sprawcą nieszczęścia swojej żony. Nie potrafił przejrzeć oczami małżonki, posługiwał się jedynie własnym, mocno ograniczonym punktem widzenia. Jego pozornie idealny związek z Emmą daje nam do zrozumienia, jak bardzo dalecy mogą być sobie ludzie w małżeństwie.

Emma Bovary

nie potrafiła zaznać miłości w związku małżeńskim. Potrafili wzbudzić ją jedynie jej kochankowie, Rudolf i Leon. Paradoksalnie, małżeństwo było główną przeszkodą stojącej na drodze prawdziwej miłości – choć z drugiej strony, posiadanie kochanka mogło tworzyć efekt „zakazanego owocu” - co zakazane, nęci bardziej. Być może świadomość igrania z ogniem i ryzyko, tylko potęgowały uczucia Pani Bovary? Ostateczną konkluzją zawsze będzie potępienie zawierania związków małżeńskich.

Pani Bovary to przykład bohaterki iście egoistycznej. Cały swój żywot myślała wyłącznie o swoim szczęściu. Radość jej męża wypływająca z ich związku nie miała dla niej większego znaczenia, zamiast tego wolała w myślach wyolbrzymiać swoje cierpienie spowodowane brakiem prawdziwej miłości. Czym właściwie była dla niej miłość? Moim zdaniem jedynie hedonistycznym doznaniem, tym przyjemnym uczuciem, które odczuwamy podczas zauroczenia inną osobą. Nie liczyły się dla niej te aspekty małżeństwa, które wynikały z wzajemnej dobroci dwóch ludzi dla siebie, ciepło domowego ogniska, macierzyństwo. Opisy kontaktów matki z córką pojawiają się sporadycznie, wnioskuję więc, iż Emma nie darzyła dziecka odpowiednim uczuciem, czułością i troską; ich kontakty były rzadkie, dziecko było wychowywane przez mamkę. Kłamstwo, zdrada, cudzołóstwo – są to środki, których kobieta ta podejmie się w celu dogodzenia sobie. Męża uważa za najmniej interesującą, banalną istotę, wielokrotnie pogardza nim za jego wady – nieatrakcyjność, prostotę, głupotę. Pani Bovary nie myśli też o Karolu popadając w długi, które potem zrujnują ich dobytek. Nawet jej ostatni czyn stawia tylko kropkę nad owym egoistycznymi motywami postępowania – popełnia samobójstwo, nie myśląc o nieszczęściu, jakie spotka Leona, Karola, Roualta, być może Rudolfa, a w przyszłości także i jej córkę, Bertę (nie wspominając o wyrzutach sumienia, jakie może przydać egzekwującemu u niej spłatę długu Lheureux’owi - jeśli kupiec jego pokroju ma w ogóle serce). Dokonując tego czynu ma na uwadze ulżenie sobie, ucieka od życia, w którym nieszczęścia osiągnęły właśnie apogeum.

Postacie aptekarza Homais’a i księdza Bournisien’a tworzą w książce Flauberta bardzo ciekawy kontrast. Można by rzec, iż jest to bezpośrednie zestawienie racjonalizmu z irracjonalizmem, rozumu z duszą. Przekonania tych obu postaci są skrajne, leżą na dwóch przeciwległych biegunach. Homais - nadgorliwy aptekarz na wszystko ma swój farmaceutyczny sposób, natomiast duchowny nieustannie powtarza wyuczone jakby formułki o dobroci Boga, szukając źródła wszystkich nieszczęść w niereligijności ludzkiej. Zapisała mi się w pamięci scena, która doskonale symbolizuje rozbieżności w postępowaniu tych dwóch bohaterów „(…) ksiądz Bournisien kropił pokój wodą święconą, a Homais posypywał podłogę chlorkiem.” Jest to idealny przykład dwóch przeciwstawnych typów nadgorliwości.

Pani Bovary - narrator

Imponująca jest sama osoba pisarza. Gustaw Flaubert to prawdziwy rzemieślnik, mistrz w swoim fachu. Czytając, nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile pracy włożył w książkę autor. Znakomicie ilustrują to słowa Jana Parandowskiego z przedmowy po Pani Bovary:

„Ani jednego momentu nie puszczał [Flaubert] na swobodę roztargnionego pióra. W każdym szczególe, choćby odrażająco pospolitym i ostatecznie błahym, bytował nieraz dni całe, rzekomo przesiewając słowa, a w istocie wchodząc w jego rdzeń, by odczuć go nagłym błyskiem porozumienie, wyraźnie i nieomylnie.”

W twórczości Flauberta zanika obecność narratora:

„[Flaubert ] Sam wiedział, że się rozlewa w swym dziele na kształt Boga panteistów. Dzisiaj – pisał w liście – jako mężczyzna i kobieta, kochanek i kochanka w jednej osobie, jechałem konno przez las w jesienne popołudnie, pod żółtymi liśćmi , i byłem końmi, liśćmi, wiatrem, słowami, które się mówiło, i słońcem czerwonym, które przymrużało ich oczy zatopione w miłości.”

Przestaje on być autorytetem moralnym. Opis jest chłodny i maksymalnie obiektywny; pisarza ze swoim dziełem nie mają prawa łączyć żadne emocjonalne więzi.

Serwis rozdaje przeglądarkom bezpieczne ciasteczka.