Profesor T. Pimko - charakterystyka z cytatami
Witold Gombrowicz: Ferdydurke - charakterystyka profesora Pimki
Celem artykułu jest charakterystyka profesora Pimki, bohatera powieści Witolda Gombrowicza pt.: Ferdydurke.
Profesor T. Pimko – charakterystyka wstępna
Wykształcenie profesora Pimki:
„T. Pimko, doktor i profesor, a właściwie nauczyciel, kulturalny filolog z Krakowa"
Wygląd profesora T. Pimki:
„drobny, mały, chuderlawy, łysy, i w binoklach, w spodniach sztuczkowych, w żakiecie, z paznokciami wydatnymi i żółtymi, w bucikach giemzowych, żółtych."
Erudyta (oczytany)
„- Pamięć zmarłych - rzekł Pimko - jest arką przymierza pomiędzy nowymi a starymi laty, podobnie jak i pieśń gminna (Mickiewicz). Przeżywamy życie umarłych (A. Comte)."
„Możliwie - de mortuis nihii nisi bene, więc choć dałoby się jeszcze wytknąć to i owo, po cóż zniechęcać młodego autora - przepraszam, siostrzeńca... Ale co to? - wykrzyknął ujrzawszy na stole rozpoczęty brulion. - Nie tylko więc siostrzeniec, ale i autor!"
Profesor Pimko wobec Józia
Przyprawia i narzuca Józiowi pupę:
„Świat mój się załamał i zorganizował naraz na zasadzie belfra klasycznego."
„I siedziałem w nierealnym nonsensie jak we śnie, zakneblowany, zbelfrzony i zabelfrowany, siedziałem na dziecinnej pupci - on zaś siedział jak na Akropolu i zapisywał coś w notesie."
„Chciałem krzyknąć, że nie jestem uczeń, że zaszła pomyłka, porwałem się do ucieczki, ale coś mnie z tyłu chwyciło jak w kleszcze i przygwoździło na miejscu – dziecięca, infantylna pupa mnie chwyciła."
„belfer zaś wciąż siedział i siedząc wyrażał tak doskonałą belferskość, że zamiast krzyczeć, wystawiłem dwa palce do góry, jak to robią uczniowie w szkole, gdy chcą się odezwać."
„Żegnaj, Duchu, żegnaj - rozpoczęte dzieło, żegnaj formo własna i prawdziwa, witaj, witaj, formo straszna, infantylna, zielona i niewypierzona!"
Porywa Józia do szkoły:
„- No, Józiu, chodź, pójdziemy do szkoły.
- Do jakiej szkoły?!
- Do szkoły dyr. Piórkowskiego. Pierwszorzędny zakład naukowy. Są jeszcze miejsca wolne w szóstej klasie. Edukacja twoja - zaniedbana i trzeba przede wszystkim uzupełnić braki."
Józio nie potrafi mu się sprzeciwić:
„Nie mogłem wobec belfra zdawkowego, który był belfrem banalnym."
„Idiotyczna, infantylna pupa paraliżowała odbierając wszelką możliwość oporu"
„ani rusz nie mogłem z pupą."
„Z pupą nie mogłem się ruszyć"
„Chciałem protestować, lecz bezwzględny belfer tak mnie nagle zbelfrzył absolutnym belfrem swoim, że nie mogłem, i ukłoniwszy się poszedłem do klasy pełen nie wypowiedzianych protestów i szumu, w którym tonęły protesty."
Cieszy się z upupienia Józia:
„Pimko odwiedzał mię od czasu do czasu. Stary nauczyciel delektował się pupą moją. - Co za pupa - mruczał – niezrównana!"
Upupiony Józio hiperbolizuje profesora Pimkę:
„pędząc truchtem obok kolosalnego, który sadził wielkimi krokami"
„Banalnie zbelfrzony drobię u boku belfra olbrzymiego"
Zastawia na Józia pułapkę w domu Młodziaków:
„czy uwierzyła Pimce, jakobym był pozer i nienowoczesny"
Im bardziej Józio dziecinniej, tym bardziej belfer się starzeje i staje się anachroniczny:
„rzekł stary pedagog gładząc mię po główce."
"czy może sprowokował rozwydrzenie przybierając umyślnie taką właśnie nieszczęśliwą i niezdarną postać poczciwego dziadka."
Pimko wobec innych postaci z Ferdydurke
Narzuca formę także służącej Józia:
„Zawołał służącą, polecił podać mi palto, dziewczyna nie rozumiejąc czemu obcy pan mnie wyprowadza, uderzyła w lament, lecz Pimko ją szczypnął - szczypnięta służąca nie mogła dłużej lamentować, wyszczerzyła zęby parsknąwszy śmiechem uszczypniętej sługi"
Jest niewzruszony, zawsze przyjmuje rolę nauczyciela:
„pies zawarczał, rzucił się na Pimkę, rozdarł mu nogawkę, Pimko krzyknął, ocenił ujemnie psa i właścicielkę, nogawkę spiął agrafką i poszliśmy dalej."
Pimko w szkole
Cieszy się ogromny szacunkiem w szkole:
„jednocześnie jakiś kulawy inteligent, zapewne dyżurny nauczyciel, podszedł do nas z oznakami wielkiej czołobitności względem Pimki."
Dyr. Piórkowski wyraża zachwyt zdolnościami profesora Pimki:
„Bóg zapłać, panie kolego, za nowego ucznia! Gdyby wszyscy umieli tak zdrabniać, bylibyśmy jeszcze dwakroć więksi, niż jesteśmy!"
Nie zawsze jest staroświecki:
„gdzie indziej, z Piórkowskim na przykład, nie był wcale taki stary ani nie miał staroświeckich zasad"
Jest surowy wobec innych nauczycieli:
„Na umiejętności pedagogicznej wam zbywa! - skarcił Pimko ostro"
Zna się na upupianiu:
„Nie ma nic lepszego od matki za płotem na chłopca w wieku szkolnym. Nikt nie wydobędzie z nich bardziej świeżej i dziecięcej pupy niż matka dobrze ulokowana za płotem."
„Dopiero potem zrozumiałem, jaki to gatunek trucizny wstrzyknął im diaboliczny i makiaweliczny Pimko."
Chce przyprawiać pupę wszystkim uczniom:
„Te miłe maleństwa, wychowywane przez nas w idealnie nierealnej atmosferze, tęsknią nade wszystko do życia i rzeczywistości i dlatego nic ich tak nie boli jak własna niewinność. Ha, ha, ha, zainsynuuję im zaraz niewinność, zamknę ich w tym dobrodusznym pojęciu jak w pudełku i zobaczycie, jacy staną się niewinni!"
Wierzy, że wszyscy uczniowie mają pupy:
„nawet najgorsze, wybryki nie zdołają we mnie naruszyć tego głębokiego przekonania, że jesteście w gruncie skromni i niewinni."
Im bardziej upupia uczniów, tym bardziej jest szanowany przez matki:
„A matki i ciotki za płotem wpadły w zachwyt i biorąc się w ramiona powtarzały: - Cóż za wytrawny pedagog! Pupcię, pupcię, pupcię mają maleństwa nasze!"
Wróg nowoczesnych metod:
„Dajcie mi jak najwięcej tych anachronicznych chwytów! Anachroniczne są najlepsze! Nie ma nic lepszego nad prawdziwie anachroniczny chwyt pedagogiczny!"
Wie, że uczniowie przeklinają:
„Nie sądźcie, że nie wiem, iż używacie między sobą nieprzyzwoitych i brzydkich wyrazów. Wiem o tym doskonale."
Pimko a Młodziakowa:
Przy Młodziakowej staje się bardzo staroświecki:
„w miarę możności jeszcze podbijał bębenka Młodziakowej doprowadzając niemal do przesady genre staroświeckiego pedagoga i gorsząc się jak najusilniej nowoczesną pensjonarką"
Pimko a Zuta
Wdaje się w flirt z Zutą:
„Byłem zazdrosny o Pimkę. Cierpiałem nieludzko, widząc, jak tych dwoje uzupełnia się"
W relacjach z Zutą doskonale się czuje w swojej roli:
„Podziwiałem mądrość i wytrawność, z jaką belfer, nie przestając ani na chwilę być belfrem, działając zawsze na zasadzie belfra, umiał jednak czerpać rozkosz. z nowoczesnej pensjonarki na mocy kontrastu i sposobem antysyntezy, jak belfrem pobudzał ją do pensjonarki, ona zasię jego pensjonarką do belfra podniecała."
Józio zazdrości profesorowi Pimce równorzędnej pozycji w relacjach z Zutą:
„Zazdrościłem strasznie, choć przecie i ja również podniecałem antytetycznie i byłem przez nią podniecany"
Nocą w tajemnicy przychodzi do Zuty:
„Pimko gorączkowo wgramolił się do pokoju, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Bał się, żeby go kto nie zobaczył pod oknem."
Belfer ulega pensjonarce:
„- Zutka! - szeptał namiętnie, fizycznie. - Zutka! Pensjonarka! Mała! Ty - powiedz "ty"! Koleżanką jesteś moją! Jam kolega! - List mój upoił go."
Ostatecznie zatem belfer ulega pensjonarce, której łydka zwycięża nawet Pimkę...
Przyłapany w szafie zupełni traci swoją formę belfra:
„Pimko, chrząkając i podśmiewując się błagalnie, zapragnął wyjaśnić sytuację i jął tłumaczyć coś o liście, że panna Zuta napisała... że on chciał Norwida... ale że panna Zuta na ,,ty"... że per "ty" do niego... na "ty" z nim... że on chciał tylko na "ty"... że po imieniu..."
"belfer wytrącony z belfra stracił się doszczętnie, wierzyć się nie chciało, że to ten sam absolutny i wytrawny dwururkowiec, który ongiś mnie upupił. Utopiony w lepkiej masie swych wyjaśnień, budził litość indolencją i byłbym rzucił się na niego, lecz machnąłem ręką."
Pimko a inżynier Młodziak
Inżynier Wiktor Młodziak uderzył Pimkę w twarz pamiętnej nocy:
"Młodziak zachichotał - nie wiadomo, co go połechtało - a może qui pro quo Pimki nasunęło mu wspomnienie kabaretu, który w swoim czasie istniał w Warszawie pod tą nazwą - wybuchnął ostatecznym chichotem drobno-inżynierkowatym, chichotem odtylnym, makabrycznym i mimicznym - wybuchnął i - wściekły na Pimkę o to, że
chichocze - podskoczył i drobno, arogancko, inżynierkowato, plasnął i trzasnął go w papę."
Pimko jak zagadka
Stanowi punkt wyjścia do refleksji na d uwikłaniem człowieka w formę.
„nie mogłem pojąć, czy to Młodziakowie wywołują w nim tę staroświeckość, czy - przeciwnie - on wywołuje nowoczesność Miedziaków, czy wreszcie, nawzajem, jednocześnie uzależniają się gwoli wyższej racji rymu. (Do dziś nie wiem, czy Pimko, belfer skądinąd przecie absolutny, popadł w ten gatunek przedwojenny belfra, zmuszony rozwydrzeniem powojennym Młodziakówny, czy może sprowokował rozwydrzenie przybierając umyślnie taką właśnie nieszczęśliwą i niezdarną postać poczciwego dziadka. Kto kogo tu stwarzał - nowoczesna pensjonarka dziadka, czy też dziadek nowoczesną pensjonarkę?"