Witold Gombrowicz Ferdydurke - opracowanie

Oniryzm w Ferdydurke (motyw snu)

Oniryzm w Ferdydurke Witolda Gombrowicza

Witold Gombrowicz: Ferdydurke - motyw snu

Celem artykułu jest pokazanie oniryzmu, jaki pojawia się w "Ferdydurke", opisanie znaczenia motywu snui roli oniryzmu w powieści Gombrowicza.

Test z "Ferdydurke"

Bohatera poznajemy w łóżku, gdy się budzi:

„We wtorek zbudziłem się o tej porze bezdusznej i nikłej, kiedy właściwie noc się już skończyła, a świt nie zdążył jeszcze zacząć się na dobre." W Ferydurke pojawia się motyw snu, podobnie jak w Procesie F. Kafki.

Bohater śni:

„Sen, który mię trapił w nocy i obudził, był wykładnikiem lęku. Nawrotem czasu, który powinien być zabroniony naturze, ujrzałem siebie takim, jakim byłem, gdym miał lat piętnaście i szesnaście - przeniosłem się w młodość - i stojąc na wietrze, na kamieniu, tuż koło młyna nad rzeką, mówiłem coś, słyszałem dawno pogrzebany swój głosik koguci, piskliwy, widziałem nos niewyrośnięty na twarzy niedokształtowanej i ręce za wielkie - czułem niemiłą konsystencję tej fazy rozwoju pośredniej, przejściowej. Zbudziłem się w śmiechu i w strachu, bo mi się zdawało, że taki, jak jestem dzisiaj, po trzydziestce, przedrzeźniam i wyśmiewam sobą niewypierzonego chłystka, jakim byłem, a on znowu przedrzeźnia mnie - i równym prawem - że obaj jesteśmy sobą przedrzeźniani."

Józio Kowalski nie potrafi odróżnić rzeczywistości snu od jawy:

„A dalej, wydało mi się w półśnie, ale już po obudzeniu, że ciało moje nie jest jednolite, że niektóre części są jeszcze chłopięce"

„Gdyż na jawie byłem równie nie ustalony, rozdarty - jak we śnie."

„Ukradkiem spod kołdry patrzyłem jakby nie na siebie i widziałem tę twarz, która była moją i nie moją."

„O, dajcie mi chociaż jedną twarz nie wykrzywioną, przy której mógłbym poczuć grymas mojej twarzy - ale naokoło widniały same twarze wywichnięte, sprasowane i przenicowane, w których moja odbijała się jak w krzywym zwierciadle – i dobrze przytrzymywała mnie rzeczywistość zwierciadlana! Sen? Jawa?"

„dlaczego nogi w nim wysuwały się na plan pierwszy, na czoło? Nogi miał na czole. Potarłem czoło ręką. Sen? Jawa? Ale nie było czasu na myślenie."

„I podała mi gębę swoją. A mnie zbrakło sił, sen napadł jawę i nie mogłem – musiałem ucałować swoją gębą jej gębę, gdyż ona swoją gębą moją ucałowała gębę."

Deformacja rzeczywistości przypomina absurd snu:

Upupiony Józio hiperbolizuje profesora Pimko:

„Idiotyczna, infantylna pupa paraliżowała odbierając wszelką możliwość oporu; pędząc truchtem obok kolosalnego, który sadził wielkimi krokami, ani rusz nie mogłem z pupą. żegnaj, Duchu, żegnaj - rozpoczęte dzieło, żegnaj formo własna i prawdziwa, witaj, witaj, formo straszna, infantylna, zielona i niewypierzona! Banalnie zbelfrzony drobię u boku belfra olbrzymiego, który bełkocze jeno: - Cip, cip, kurka... Zasmarkany nosek... Kocham, e, e... Człowieczek, maluś, maluś, e, e, e, cip, cip, cip, cipuchna, Józio, Józio, Józiunio, Józieczek, małe małe, cip, cip, pupcia, pupcia, pcia..."

Rzeczywistość jest absurdalna, jak we śnie:

„I dlaczego nogi - dlaczego nogi w nim wysuwały się na plan pierwszy, na czoło? Nogi miał na czole. Potarłem czoło ręką. Sen? Jawa? Ale nie było czasu na myślenie."

„Z cukierkami wracałem na górę i czułem się niezbyt realnie, lecz wobec tej kobiety każdy stawał się nierzeczywisty, miała ona dziwną umiejętność roztapiania ludzi w dobroci, pławienia ich w chorobach i mieszania z częściami ciała innych ludzi"

„Udała, że jej wcale nie ma, nie przyjęła tego, co ujrzała, nie zasymilowała, dawka była zbyt silna - i pierzchnęła w sobie oraz pierzchnęła w głąb, a raczej rozlała się do tyłu w sposób tak mglisty, że miałem wątpliwość, czy była." Józio o cioci w Bolimowie, gdy Walka w nocy oskarżono o kradzież.

„I podała mi gębę swoją. A mnie zbrakło sił, sen napadł jawę i nie mogłem – musiałem ucałować swoją gębą jej gębę, gdyż ona swoją gębą moją ucałowała gębę."

 

Serwis rozdaje przeglądarkom bezpieczne ciasteczka.