Szkoła w Ferdydurke Witolda Gombrowicza
Celem artykułu jest pokazanie problemu, jaki stanowi szkoła w "Ferdydurke", obrazu szkoły i jej znaczenia w powieści Gombrowicza.
Test z "Ferdydurke"
Szkoła
„na szkolnym podwórku spacerowały w kółko istoty pośrednie, od lat dziesięciu do dwudziestu, spożywając drugie śniadanie, złożone z chleba z masłem albo z serem. W płocie, okalającym podwórko, były szparki, a przez te szparki zaglądały matki i ciotki, nigdy niesyte swych pociech."
Matki upupiają swoje dzieci, odbierając im prawo do samostanowienia, samodzielności:
„No, a jak tam młodzież? - zapytał ciszej Pimko. - Widzę, chodzą w kółko - bardzo dobrze. Chodzą, gwarzą między sobą, a matki ich podglądają - bardzo dobrze. Nie ma nic lepszego od matki za płotem na chłopca w wieku szkolnym. Nikt nie wydobędzie z nich bardziej świeżej i dziecięcej pupy niż matka dobrze ulokowana za płotem."
Im bardziej Pimko upupia uczniów, tym bardziej jest szanowany przez matki:
„A matki i ciotki za płotem wpadły w zachwyt i biorąc się w ramiona powtarzały: - Cóż za wytrawny pedagog! Pupcię, pupcię, pupcię mają maleństwa nasze!"
W szkole uczniowie nie mogą się uwolnić od pupy:
„Nie sądźcie, że nie wiem, iż używacie między sobą nieprzyzwoitych i brzydkich wyrazów. Wiem o tym doskonale. Ale nie obawiajcie się, żadne, nawet najgorsze, wybryki nie zdołają we mnie naruszyć tego głębokiego przekonania, że jesteście w gruncie skromni i niewinni. Stary wasz przyjaciel będzie was miał zawsze za czystych, skromnych i niewinnych, zawsze wierzyć będzie w waszą skromność, czystość i niewinność. A co do brzydkich wyrazów, wiem, że powtarzacie je nie rozumiejąc, ot, dla popisu, pewnie któryś nauczył się ich od służącej. No, no, nic w tym nie ma złego, przeciwnie - niewinniejsze to, niż wam się zdaje."
Szkoła tworzy nierealną rzeczywistość, odległą od prawdziwego świata:
„Te miłe maleństwa, wychowywane przez nas w idealnie nierealnej atmosferze"
Szkoła to monotonia, powtarzalność, labirynt:
„Poszedłem do szkoły, w szkole nic nowego, Bladaczka, wieszcz, Myzdral, Hopek i accusatwus cum infinitwo, Gałkiewicz, twarze, gęby, pupy, palec w bucie i codzienna powszechna niemożność, nudno, nudno, nudno!"
Szkoła jest pełna anomalii:
„na tle powszechnego dziwactwa ginęło poszczególne dziwactwo mojego przypadku."
Ferdydurke - obraz szkoły: nauczyciele
Najwybitniejsze jednostki wśród nauczycieli to: profesor Pimko, Bladaczka, nauczyciel łaciny
Negatywnie przedstawiani przez narratora:
„jednocześnie jakiś kulawy inteligent, zapewne dyżurny nauczyciel, podszedł do nas z oznakami wielkiej czołobitności względem Pimki."
im bardziej Józio dziecinnieje, tym bardziej Pimko się starzeje, konserwatyzuje:
„rzekł stary pedagog gładząc mię po główce."
Nauczyciele sobie nie radzą z upupianiem uczniów:
„- Pomimo to wciąż są za mało naiwni - poskarżył się kwaśno nauczyciel. - Nie chcą być jak młode kartofelki. Nasadziliśmy na nich matki, ale i to jeszcze nie wystarcza. Wciąż nie możemy wydobyć z nich świeżości i naiwności młodzieńczej. Nie uwierzy pan kolega, jak pod tym względem są oporni i niechętni. Nie chcą wcale."
Pimko jest surowy wobec innych nauczycieli:
„Na umiejętności pedagogicznej wam zbywa! - skarcił Pimko ostro"
Ciało pedagogiczne jest odstręczające:
„Przeraziłem się nie na żarty! W dużym pokoju za stołem siedzieli nauczyciele i popijali herbatę zagryzając bułką. Nigdy nie zdarzyło mi się widzieć razem tylu i tak beznadziejnych staruszków. Większość chlipała donośnie, jeden ciamkał, drugi mlaskał, trzeci ciągnął, czwarty siorpał, piąty był smutny i łysy, a nauczycielce francuskiego łzawiły się oczy i wycierała je rożkiem chusteczki."
„ciało jest starannie dobrane i wyjątkowo przykre i drażniące, nie ma tu ani jednego przyjemnego ciała, same ciała pedagogiczne"
„jeżeli konieczność zmusza mnie czasem do zaangażowania jakiegoś młodszego nauczyciela, zawsze dbam o to, aby był obdarzony przynajmniej jedną odstręczającą właściwością. Tak, na przykład, nauczyciel historii jest, niestety, w sile wieku i na oko wydaje się znośny, ale niech pan tylko zauważy, jakiego ma zeza. - Tak, ale nauczycielka francuskiego wydaje się sympatyczna - rzekł poufale Pimko. - Jąka się i łzawi. - A, to co innego! Racja, nie zauważyłem w pierwszej chwili. Ale czy nie jest przypadkiem zajmująca? -- Ale skąd, ja sam nie mogę z nią rozmawiać przez minutę, żeby dwa razy nie ziewnąć."
„To najtęższe głowy w stolicy - odparł dyrektor - żaden z nich nie ma jednej własnej myśli; jeśliby zaś i urodziła się w którym myśl własna, już ja przegonię albo myśl, albo myśliciela."
„To zgoła nieszkodliwe niedołęgi, nauczają tylko tego, co w programach, nie, nie postoi w nich myśl własna."
„Bo nie ma nic gorszego od nauczycieli osobiście sympatycznych, zwłaszcza jeśli przypadkiem mają osobiste zdanie."
„Tylko prawdziwie niemiły pedagog zdoła wszczepić w uczniów tę miłą niedojrzałość, tę sympatyczną nieporadność i niezręczność, tę nieumiejętność życia, które cechować winny młodzież, by stanowiła obiekt dla nas, rzetelnych pedagogów z powołania.
„Tylko za pomocą odpowiednio dobranego personelu zdołamy wtrącić w zdziecinnienie cały świata- Tsss, tsss, tsss - odparł dyrektor Piórkowski ciągnąc go za rękaw - pewnie, pupa, ale ciszej, nie trzeba o tym zbyt głośno."
Nauczyciele boją się dyrektora, kontroli, wizytatora:
„- Wizytator! - Na to hasło wszystkie ciała zadrżawszy powstały i zbiły się w kupę jak stado kuropatw, dyrektor, nie chcąc płoszyć więcej, zamknął dyskretnie drzwi"
Ferdydurke - obraz szkoły: uczniowie
Syfon Pylaszczykiewicz, Miętalski, Józio Kowalski, Kopyrda, Pyzo - to najciekawsze postaci spośród uczniów.
Uczniowie tęsknią do prawdziwego świata:
„Te miłe maleństwa (...) tęsknią nade wszystko do życia i rzeczywistości i dlatego nic ich tak nie boli jak własna niewinność."
Uczniowie nie chcą być dziecinni i naiwni, chcą być dorośli wg profesora Pimko:
„nic ich tak nie boli jak własna niewinność."
Uczniowie mają przyprawione pupy, są zdziecinniali:
„Jedni dawali sobie sójki albo prztyczki - inni z głowami w książkach kuli coś bez przerwy, palcami zatykając uszy, jeszcze inni przedrzeźniali się albo podstawiali nogi, a wzrok ich błędny i tumanowaty ślizgał się po mnie nie odkrywając mego trzydziestaka."
Uczniowie są niezdecydowani, boją się jedynek:
„większość uczniów była niezdecydowana i zapychając się chlebem z masłem, powtarzała tylko:
-Azali zadufały Miętus sprośnikiem jest? Syfonus idealistus? Kujmy się, kujmy, bo cwaję dostaniemy!"
Język w szkole budzi wstręt w narratorze:
„- Patrzcie !Novuskolegus! Obskoczyli mnie, któryś wrzasnął :
- Gwoliż jakim złośliwym kaprysom aury waszmość dobrodzieja persona tak późno w budzie się pojawia?
Inny znowu pisnął śmiejąc się kretynoidalnie:
- Azaż amory do jakiej podwiki wstrzymały szanownusa kolegusa? Z a-liż zadufały kolegus opieszały jest?
Słysząc tę pokraczną mowę umilkłem, jakby mi kto język skręcił, oni zaś nie przestawali, jak gdyby nie mogli - lecz im okropniejsze były te wyrazy, z tym większą lubością, z maniackim uporem babrali w nich siebie i wszystko wokoło. I mówili - białogłowa, niewiasta, podwika, balwierz, Febus, miłosne zapały, skrzat, profcsorus, lekcjus polskus, ideałus. Ruchy mieli niezdarne - twarze szpikowane i faszerowane - a głównym ich tematem były bądź to - w młodszym wieku - części płciowe, bądź to - w starszym - sprawy płciowe, co w połączeniu z archaizacją i łacińskimi końcówkami tworzyło cocktail wyjątkowo wstrętny."
Stronnictwo Miętusa
Chamstwo, antyestetyzm:
„Posypały się sprośne koncepty na modłę Reya i Kochanowskiego i znowu świat stał się na moment zbabrany."
„Myzdral ze zdenerwowania wziął kawałek drutu, machinalnie wepchnął w dziurę w płocie i uszkodził jednej z matek oko. Zaraz jednak rzucił drut. Matka jęknęła za płotem."
Uczniowie uważają siebie za dojrzałych i uświadomonych:
„My niewinni? My, młodzież dzisiejsza? My, którzy już chodzimy na kobiety?"
Chamstwo (powtarzanie słowa: dupa) jest dla uczniów jedyną formą ucieczki przed pupą, są świadomi tego, że Pimko im ją przyprawia:
„To jedyna nasza obrona przed pupą! Nie widzisz, że wizytator jest za dębem i pupę nam robi?"
Uczniowie stosują agresję i przemoc wobec siebie:
„- Milcz, szczeniaku! - odparł ordynus dając mi kuksańca." „syknął i nastąpił mi boleśnie na nogę."
Stronnictwo Syfona
Akceptuje swoją pupę, niewinność, czystość i jest z tego dumne:
„Tak, niewinny jestem - więcej powiem, jestem nieuświadomiony i nie pojmuję, czemu miałbym wstydzić się tego. Koledzy, żaden z was chyba poważnie nie twierdzi, że brud jest lepszy od czystości."
Ferdydurke - obraz szkoły: lekcja
Uczniowie nie pozwalają, by Bladaczka rozpoczął lekcję języka polskiego:
„Następnie westchnął i spróbował przemówić. Hałasy wybuchnęły ze zdwojoną mocą."
Uczniowie robią wszystko, by odroczyć rozpoczęcie się lekcji:
„Wtedy cała klasa (prócz Syfona i kilku jego zwolenników) jak jeden mąż objawiła nie cierpiącą zwłoki konieczność udania się do ubikacji."
Wszyscy czekają na dzwonek – jest on wybawieniem dla uczniów i dla nauczyciela:
„Wreszcie zadźwięczał zbawczy dzwonek, Bladaczka przerwał w pół zdania i zniknął, audytorium ocknęło się i podniosło straszny wrzask"
Wszyscy (i nauczyciel, i uczniowie) chcą, by lekcja skończyła się jak najszybciej:
„Nauczyciel coraz częściej spoglądał na zegarek, uczniowie także wyjęli swe zegarki i patrzyli. Wreszcie zadźwięczał zbawczy dzwonek, Bladaczka przerwał w pół zdania i zniknął, audytorium ocknęło się i podniosło straszny wrzask"
Uczniowie nie są przygotowani do lekcji i wymyślają różne usprawiedliwienia:
„Wówczas nie mniej niż siedmiu uczniów przedstawiło świadectwa, że z powodu takich to a takich chorób nie mogli przygotować lekcji. Prócz tego czterech zadeklarowało migrenę, jeden dostał wysypki, a jeden drgawek i konwulsji."
Uczniowie nie są przygotowani do lekcji:
„Co?! nikt nic nie umie?" Bladaczka z języka polskiego.
Oprócz Syfona nikt nie odrabia zadań domowych w domu, nikt się nie uczy:
„Gdyż nikt nic nie umiał, zapomniano odpisać łacińskiego tłumaczenia z powodu dyskusji i oprócz Syfona, który już w domu sobie przygotował lekcję i mógł na każde żądanie, nikt nie mógł."
„Lecz wprędce okazało się, że Mydlakowski nie zdolen jest przetłumaczyć zadanego na dzisiaj Cezara, a co gorzej, nie wie, iż animis oblatis ID ablativus absolutus."
Uczniowie bojąc się pytania, starają się być niezauważeni:
„starano się nie istnieć, starano się nie egzystować, uczniowie kurczyli się, szarzeli i nikli, wciągali w siebie brzuch, ręce i nogi, lecz nikt się nie nudził, o nudzie nawet mowy być nie mogło, gdyż wszyscy bali się ponuro, i każdy z bólem strachu oczekiwał, kiedy jego przyłapie wyzwanie dziecięcej wiary, spasionej na tekstach."
Uczniowie mają sposoby na Bladaczkę, by nie przeprowadzał lekcji (mamy tu również przejaw antysemityzmu w polskiej szkole):
„Ale trzech uczniów, najbardziej spoufalonych i wymownych, zbliżyło się do katedry i zaczęło opowiadać zabawną historię o Żydach i ptaszkach. Bladaczką zatkał uszy. - Nie, nie - jęczał - nie mogę, zlitujcie się, nie kuście,"
Kiedy najlepszy uczeń nie chce udzielić odpowiedzi Bladaczce, uczniowie są przerażeni:
„- Syfon, zgubisz nas - ozwali się z przerażeniem inni - Syfon, wyznaj szczerze!"
Na lekcji uczniowie zajmują się wszystkim tylko, nie tematem:
„uczniowie wycinali scyzorykiem ławki albo robili małe kuleczki z papieru, najmniejsze, jak mogli, i wrzucali je do kałamarza. Był to niby staw i ryby w stawie, więc też łowili je na wędkę z włosa, ale nie udawało się, papier nie chciał chwytać. Więc włosem łechtali nos albo podpisywali się w zeszytach, raz za razem, to z zakrętasem, to bez, a jeden kaligrafował przez całą stronicę: - Dla-cze-go, dla-czego, dla-cze-go, Sło-wac-ki, Sło-wac-ki, Sło-wac-ki, wac-ki, wac-ki, Wa-cek, Wa-cek-Słowac-ki-i-musz-ka-pchła."
„Inni zasię tworzyli wzgórki i dołki na dłoni i dmuchali w dołki z rosyjska - ech, ech, dołki, górki, dołki, górki."
Lekcja Bladaczki źle wpływa na kondycję uczniów:
„Twarze im zbiedniały."
Gałkiewicz w sporze z Bladaczką wskazuje, że szkoła zmusza siłą do nauki:
„Ale, słowo honoru, nikogo nie zachwyca. Jak może zachwycać, jeśli nikt nie czyta oprócz nas, którzy jesteśmy w wieku szkolnym, i to tylko dlatego, że nas zmuszają siłą..."
Niemożność Gałkiewicza podważa byt szkoły:
„I to przejmujące "nie mogę" rozpleniało się, rosło, zarażało, już z kątów dochodziły szmery: "My też nie możemy", i zagrażać jęła powszechna niemożność. Nauczyciel znalazł się w okropnym impasie. Lada sekunda mógł nastąpić wybuch - czego? - niemożności, lada moment dziki ryk niechcenia mógł porwać się i dopaść dyrektora i wizytatora, lada chwila gmach cały mógł runąć grzebiąc pod gruzami dziecko, a Gałkiewicz właśnie nie mógł, Gałkiewicz ciągle nie mógł i nie mógł."
Zwycięstwo Bladaczki powoduje zdziecinnienie uczniów:
„Ci zatem, którzy nie zatrudniali uwagi liczeniem włosów Bladaczki na czaszce i badaniem zawiłych sznurowadeł u jego bucików, starali się zliczyć własne włosy oraz zwichnąć szyję. Myzdral wiercił się, Hopek machinalnie klapał. Miętus miętolil się niejako w bolesnej prostracji, niektórzy zatapiali się w marzeniach, inni popadali w fatalny nałóg szeptania do siebie, inni obrywali guziki, niszczyli ubranie i wszędzie zakwitały dżungle i pustynie niesamowitych odruchów, dziwacznych czynności."