Fragmenty Wesela S. Wyspiańskiego
SCENA 34.
GOSPODARZ
- - - - - - - - - - - - - - - -
Słuchajcie, kochani, dzieci -
ażeby to była prawda:
że Wernyhora tam leci
z Aniołem, Archaniołem na czele;
że tej nocy, gdy my przy muzyce,
przy weselu, gdy my w tańcowaniu.
tam, kędyś, stało się tak wiele:
że Kraków ogniami płonie,
a MATKA BOŻA w koronie,
na Wawelskim zamkowym tronie
siedząca, manifest pisze:
skrypt, co przez cały kraj poleci
i tysiące obudzi i wznieci. -
Słuchajcie, serce mi dysze,
ażeby to prawda była:
że Wernyhora tam leci,
a za nim tabunem konie!
PAN MŁODY
Coraz bliżej?
POETA
Klęknąć!!
CZEPIEC
- - - Stanął, wrył.
GOSPODARZ
Strzymał, widać, z całych sił.
HANECZKA
(w zachwyceniu)
Gdyby to Archanioł był
SCENA 35.
JASIEK
Maryś, panie, panie - Jezu!
koń w podwórcu padł.
(rozglądając się)
Cóż wy -Hanka - Jaga - hej,
cóż wy - cóż to, Jaga - - ej
- - - - - - - - - - - - - - -
Cóż to, co to, czy zaklęci:
stoją syscy jak pośnięci;
słysta, Hanuś, Błazek, matuś,
panie młody, Czepiec, tatuś,
panie, cóż to - czy zaklęci;
stoją syscy jak pośnięci;
- - - - - - - - - - - - - -
Aha; prawda, żywy Bóg,
przecie miałem trąbić w róg;
kaz ta, zaś ta, cyli zginoł,
czyli mi sie ka odwinoł -
kajsim zabył złoty róg,
ostał mi się ino sznur.
(Z izby głębnej, od chwili, wszedł był, w tropy za Jaśkiem, kołyszący się słomiany Chochoł).
SCENA 36.
CHOCHOŁ
. . . . . . . . . . . . . . .
Jak ci spadła czapka z piór.
JASIEK
Tom sie chyloł po te copke,
to mi może sie odwinoł.
CHOCHOŁ
Miałeś, chłopie, złoty róg,
miałeś, chłopie, czapkę z piór:
czapkę ze łba wicher zmiótł.
JASIEK
Bez tom wieche z pawich piór.
CHOCHOŁ
Ostał ci sie ino sznur.
SCENA 37.
CHOCHOŁ
To ich Lęk i Strach tak wzion,
posłyszeli Ducha głos:
rozpion sie nad nimi Los.
JASlEK
Tak sie męcą, pot z nich ścieko,
bladość lica przyobleko; -
jak ich zwolnić od tych mąk?
CHOCHOŁ
Powyjmuj im kosy z rąk,
poodpasuj szable z pęt,
zaraz ich odejdzie Smęt.
Na czołach im kółka zrób,
skrzypki mi do ręki daj;
ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram.
JASIEK
(który był uczynił rzecz)
Ka te kosy złożyć - - ?
CHOCHOŁ
W kąt.
JASIEK
(ciska za piec drzewca)
Nik ich ta nie najdzie stąd.
CHOCHOŁ
Ze skałek postrzepuj proch
i ciś je w piwniczny loch.
Lewą nogę wyciąg w zad,
zakreśl butem wielki krąg;
ręce im pozałóż tak:
niech się po dwóch chycą w bok;
odmów pacierz, ale wspak.
Ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram:
będą tańczyć cały rok.
JASIEK
(który był uczynił wszystką rzecz)
Już ni majom kos.
CHOCHOŁ
Rozśmiej im się w nos.
JASIEK
Już ich odszedł Smęt.
CHOCHOŁ
Już nie mają pęt.
JASIEK
Chwytajom sie w tan.
CHOCHOŁ
Już nie czują ran.
JASIEK
Zniknoł czar!
CHOCHOŁ
To drugi CZAR!
[...]
JASIEK
(aże ochrypły od krzyku)
Chyćcie broni, chyćcie koni!!!
(A za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne pary, w tan powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy - że ledwo szumią spodnice sztywno krochmalne, szeleszczą długie wstęgi i stroiki ze świecidełek podzwaniają - głucho tupocą buty ciężkie - taniec ich tłumny, że zwartym kołem stół okrążają, ocierając o się w ścisku, natłoczeni).
JASIEK
Nic nie słysom, nic nie słysom,
ino granie, ino granie,
jakieś ich chyciło spanie...?!
(Dech mu zapiera Rozpacz, a przestrach i groza obejmują go martwotą; słania się, chyla ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który daremno chciał rozerwać; - a za głuchym dźwiękiem wodzą się sztywno pary taneczne we wieniec uroczysty, powolny, pogodny - zwartym kołem, weselnym -)
(Kogut pieje).
JASIEK
(nieprzytomny)
Pieje kur; ha, pieje kur...
CHOCHOŁ
(nieustawną muzyką przemożny)
Miałeś, chamie, złoty róg...